W dniu 1 sierpnia 2023 r. w 79. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego Obóz Wszechpolski oddaje cześć wszystkim pomordowanym Polakom, pod pomnikiem usytuowanym na skwerze noszącym imię ppłk Antoniego Żurowskiego — obrońcy wschodnich granic Polski przed Ukraińcami.
Pamiętamy również o Polakach, którzy na przestrzeni od 1 VIII do 10 X 1944 roku, a nawet po upadku powstania warszawskiego byli mordowani przez Ukraińców.
W dniach 4 — 23 września w Warszawie w walkach z powstańcami oraz w mordach dokonywanych na ludności cywilnej udział wziął Ukraiński Legion Samoobrony. W ostatnich dniach sierpnia 1944 roku, 2 sotnie ULS (nazywany także Legionem Wołyńskim, w nomenklaturze niemieckiej występujący jako 31 batalion SD — Sicherheitsdienst), liczące od 219 osób (wg źródeł niemieckich) do 400 osób (wg źródeł polskich i niektórych ukraińskich), przegrupowane zostały z Bukowej Góry koło Miechowa do Warszawy. Do walki weszły co najmniej 4 września, ponosząc w tym dniu największe straty (ogólnie większość poległych pochodzi z okresu 4 — 9 września). Wynika to z pisma SS Oberscharführera Gustava Raulinga z 12 października 1944 r. informującego o stratach ULS w Warszawie. Działając na Powiślu i Czerniakowie przeciwko Zgrupowaniu „Radosław” i Zgrupowaniu „Kryska” oraz desantowanym oddziałom 9 Pułku Piechoty 3 Dywizji Piechoty z 1 armii WP stracił od 25 do 30 poległych. Dowódcą był płk Petro Diaczenko, a razem z nim w walkach brał udział jego syn chor. Jurko. Od 24 września legion stacjonował na skaju Puszczy Kampinoskiej, działając przeciwko polskim partyzantom i pacyfikując pobliskie wsie, np. 24 września wieś Zaborówek (2 osoby zabite i aresztowanych 49, których rozstrzelaniu zapobiegli… gestapowcy).
Pomiędzy 27 września a 1 października ULS wziął udział w operacji „Sternschnuppe” skierowanej przeciwko zgrupowaniu AK „Kampinos”. Na początku października grupa Diaczenki powróciła do Miechowa.
Od 1 sierpnia do 3 października 1944 roku w Warszawie podczas powstania różne formacje ukraińskie zamordowały od 3075 do 16 350 Polaków. Ukraińcy stanowili duży odsetek żołnierzy garnizonu niemieckiego w Warszawie, liczącego 31 lipca 1944 ok. 20 000 ludzi (Władysław Bartoszewski — Dni walczącej stolicy. Kronika Powstania Warszawskiego. Londyn 1984), a później przeciętnie 25 000 ludzi. Jeśli było Ukraińców tylko 7,5% wśród żołnierzy garnizonu niemieckiego w Warszawie, to wówczas ci żołdacy mają na swoim sumieniu 1350 zabitych i 375 ciężko rannych powstańców, 15 000 — zamordowanych cywilów i zniszczonych całkowicie 780 budynków.
Do tej pory szowiniści ukraińscy i ich poplecznicy zaprzeczają udziałowi Ukraińców w rzezi Warszawy podczas powstania. „Obarczanie Ukraińców, Kałmuków czy «własowców» mordami na ludności cywilnej ma swe źródła w AK-owskiej propagandzie okresu wojny” — stwierdzają Hubert Kuberski i Jarosław Gdański w artykule „Uporczywa legenda: «Własowcy» w Powstaniu Warszawskim”. Z ich tezy wynika więc, że ocaleli świadkowie ulegli zbiorowej halucynacji otumanieni „akowską propagandą okresu wojny”, gdy relacjonowali o masowych zbrodniach Kałmuków i Ukraińców popełnianych na ich oczach podczas Powstania Warszawskiego. Ukraińscy historycy (i niektórzy polscy) twierdzą też, że świadkowie mylili Rosjan (a nawet Kałmuków! — jak określano Azerów i Turkmenów) z Ukraińcami. Tymczasem dorośli Warszawiacy (co najmniej od 40 roku wzwyż) dobrze znali język rosyjski, gdyż znajdując się pod zaborem rosyjskim, uczyli się w szkole w tym języku oraz posługiwali w urzędach, nie mogli więc mylić go z językiem ukraińskim. To po pierwsze. Drugi fakt jest taki, że w Warszawie znajdowało się bardzo dużo uciekinierów z Kresów Wschodnich, z Wołynia i Podola, którzy nie tylko znali, ale umieli posługiwać się językiem ukraińskim, w tym specyficznymi odmianami, po których można było odróżnić Ukraińca z Wołynia od Ukraińca z Małopolski Wschodniej. Ukraińcy wzięci do niewoli byli przed rozstrzelaniem (poza nimi rozstrzeliwano jeszcze esesmanów) przesłuchiwani, stąd było wiadome, skąd pochodzą, czy z Ukrainy sowieckiej (zza Zbrucza), czy są obywatelami polskimi narodowości ukraińskiej z kresów polskich (znajdujących się oficjalnie od 1939 roku do 1945 roku pod okupacją sowiecką).
W wydawanej podczas Powstania Warszawskiego gazecie „Walka Śródmieścia”, z dnia 17 sierpnia 1944, w artykule „Hajdamaczyzna w Warszawie” pisano: „Codzienne komunikaty z walk na ulicach Warszawy, zawierają pewną stałą informację, notowaną przez prasę jakby mimochodem, bez komentarza — choć krzyczy ona wprost o to, by się nią bliżej zająć. Chodzi o «owocną» kolaborację Ukraińców z Niemcami (tak jest napisane w oryginale! W walce Polaków o prawo do własnego narodowego życia chodzi o codziennie dokonywane przez «braci, rzekomych Słowian» ohydne mordy na bezbronnej ludności polskiej, grabieże i podpalenia — chodzi wreszcie o specyficzne rozbestwienie ponurego hajdamaki z karabinem w ręku, a nożem za cholewą. Mimo woli nasuwa się pytanie niezorientowanemu: Skąd ta nienawiść? Czego chce «rezun» spod Stanisławowa w Warszawie?” Jest faktem, że jako samodzielna jednostka ukraińska, w tłumieniu Powstania Warszawskiego brał udział Legion Ukraińskich Nacjonalistów. Natomiast kilka tysięcy Ukraińców (prawdopodobnie około 2 — 2,5 tysiąca) znalazło się w pułku Brygady Rona, pułku Oskara Dirlewangera oraz w jednostkach policyjnych i kozackich. Np. w składzie 34. policyjnego pułku strzeleckiego znajdował się jeden batalion niemiecki oraz dwa bataliony niemiecko-ukraińskie. Angielski historyk Martin Windrow w swej pracy „The Waffen–SS” (London 1984) pisze: „w skład Brygady Kamińskiego wchodziło 6500 renegatów i morderców, głównie Ukraińców”. Łączny udział Ukraińców w tłumieniu powstania mógł wynosić nawet około 10% sił niemieckich. Obydwa pułki zapisały się najbardziej złowrogo w pamięci ludności Warszawy, Rona na Ochocie a Dirlewangera na Woli i Starym Mieście. Potworne gwałty dokonywane na dziewczętach i kobietach, masowe egzekucje wszystkich cywilnych mieszkańców, grabieże, palenie i burzenie domów i kamienic na zdobywanym terenie — to był ich „szlak bojowy”.
Czołem Wielkiej Polsce!